niedziela, 14 czerwca 2015

List otwarty do Jurka Żagiella.

Zarząd Okręgowy PZŁ Katowice
Przewodniczący, łowczy okręgowy
Pan Jerzy Żagiell

ul. Zwycięstwa 2
41-103 Siemianowice Śląskie


Szanowny Panie przewodniczący!

W lokalnym wydaniu Gazety Wyborczej z 9 czerwca bieżącego roku cytowana jest Pańska wypowiedź w artykule „Polowania źle wpływają na dzieci. Naukowcy przestrzegają:
Jerzy Żagiell, przewodniczący zarządu okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Katowicach, przyznaje, że trzeba wyjść naprzeciwko nowym realiom. - Rzeczywiście w tradycji łowieckiej zawsze było tak, że dzieci trzeba było wychować na swoich następców. Choć ja mojej córki nigdy nie zabierałem na polowanie, bo sobie tego nie życzyła. Czasy się zmieniły, nie mamy nic przeciwko temu, żeby z tej tradycji zrezygnować. Podobnie jak z używania ołowianej amunicji. Nie mamy przecież nic wspólnego z fabrykami, które ją produkują - mówi Żagiell.
Nie wiemy kogo ma Pan na myśli wypowiadając się, iż „nie mamy nic przeciwko temu“ w odniesieniu do zakazu udziału dzieci w polowaniach i forsowanego w obecnej formie zakazu użycia amunicji ołowianej. Nie wiemy w czyim imieniu się Pan wypowiada. Wiemy, że na pewno nie w naszym. Szeregowych członków PZŁ. My mamy mianowicie bardzo dużo przeciw kampanii mającej na celu wprowadzenie zakazu pobytu nieletnich w przestrzeni zwanej polowaniem. Mamy bardzo dużo przeciw irracjonalnej, pseudonaukowej argumentacji, która jest używana przez inicjatorów tej kampanii i przeciw ewidentnemu nadużyciu uniwersalnej wartości, którą jest dobro dzieci, przez garstkę manipulatorów popartych „autorytetami“.

Nie zgadzamy się z tym zakazem, stawiającym łowiectwo w jednym rzędzie z pedofilią i posłusznie - zgodnie z opinią oderwanego od rzeczywistości marginesu - inklinującym absolutną amoralność tej formy użytkowania przyrody.

Nie zgadzamy się na wprowadzenie w Polsce, jako jedynym kraju na świecie tego rodzaju regulacji, odbierającej wyłącznie myśliwym PRAWO do wychowania własnych dzieci. Ona nigdy nie uzyska naszej akceptacji. Jeśli Pan, jako przewodniczący Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego taką zgodę i akceptację wyraża „nie mając nic przeciwko temu“, to prosimy o unikanie w przyszłości słowa MY. Proszę się wypowiadać we WŁASNYM i WŁASNEJ CÓRKI imieniu. Pańska funkcja absolutnie nie upoważnia Pana do formułowania takiej opinii w naszym i wielu innych Kolegów imieniu.

Mamy też wiele przeciw bezrefleksyjnej ucieczce przed amunicją ołowianą, po wielu zmarnowanych bezczynnie latach, gdy był czas na zainicjowanie racjonalnych, alternatywnych rozwiązań. Nie dlatego, że mamy coś do czynienia z fabrykami, które ją produkują, lecz dlatego, że WIEMY, iż bezmyślny, paniczny pęd stada ubranych na zielono baranów wystraszonych naraz trującym ołowiem w amunicji prowadzi do problemów natury etycznej i ekologicznej. O identycznym wymiarze jak ołów w środowisku. I również z tego względu prosimy Pana przewodniczącego o wypowiadanie się we własnym imieniu.

Kilka dni po Pańskiej wypowiedzi dla Gazety Wyborczej ukazał się w Rzeczypospolitej artykuł pana Witolda Daniłowicza, dotyczący obecności dzieci na polowaniu, którego myśl przewodnią autor zawarł w zdaniu:
Dzieci należy uczyć polować. Po to, abyśmy mieli normalne, zdrowe i silne pokolenia młodzieży, które wyrosną na świadomych obywateli.
Pan, Panie przewodniczący tak samo publicznie, w odniesieniu do tej samej kwestii deklaruje w innym tytule prasowym:
Czasy się zmieniły, nie mamy nic przeciwko temu, żeby z tej tradycji zrezygnować.
Czy to jest wspólny język? Czyżby nie chodziło o ten sam temat ?

Nie o to samo łowiectwo i nie o tych samych myśliwych?

Świadomie zdecydowaliśmy się zwrócić do Pana publicznie, tak samo jak Pan z pozycji pełnionej przez siebie funkcji, publicznie formułuje opinie sugerujące mediom i ich odbiorcom, iż są one naszymi. Bylibyśmy, tak jak wiele naszych Koleżanek i Kolegów - również z Pańskiego okręgu - bardzo wdzięczni za tak samo publiczne kilka słów komentarza do poruszonych powyżej kwestii.

Doskonale rozumiemy złożoność tematyki i tak samo złożone aktualne medialne klimaty.  Bylibyśmy jednak bardzo zobowiązani za jednoznaczne określenie czy reprezentowane przez Pana poglądy są Pańskimi osobistymi poglądami na obecność dzieci na polowaniu, czy też odzwierciedlają stanowisko Zarządu Okręgowego w Katowicach bądź stanowisko obecnego kierownictwa Polskiego Związku Łowieckiego w tej kwestii. Pańska odpowiedź do dnia 23 czerwca, kiedy odbędzie się następne posiedzenie sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, debatującej nad zmianami w prawie, pozwoli być może wyjaśnić nam oraz innym Koleżankom i Kolegom wiele rzeczy w powyższym kontekście. W interesie łowiectwa, PZŁ, rodziców i dzieci oraz ich wychowania zgodnie z otaczającymi nas realiami – ekologicznymi i społecznymi.

Z góry serdecznie dziękując za kilka słów komentarza, w imieniu kolektywu autorskiego blogu bucewzielonych.blogspot.com,

Wojciech Bołoz

Darz Bór!

Do wiadomości:
1)    ZG PZŁ Warszawa,
2)    Redakcja Łowca Polskiego,
3)    Redakcja Magazynu Sezon,
4)    Redakcja Gazety Wyborczej,
5)    Pan Witold Daniłowicz.

7 komentarzy:

  1. Wychowałem się na wsi gdzie nikt nie robił tajemnicy przed dziećmi, że zwierzaka trzeba od czasu do czasu ubić by było co do gara włożyć. Szam zabiłem pierwszą kurę mając jakieś 5 lat bo wszyscy byli w polu a trzeba było obiad ugotować zrobiłem co było trzeba i dumny zaniosłem babci do kuchni. W tym samym wieku zacząłem chodzić z wujem na polowania. Było to 50 lat temu. Poluję do dzisiaj. Moje dzieci też zabierałem na polowanie właśnie w tym wieku i choć dzisiaj żadne z nich nie poluje to jakoś a ni ja, ani one na potworów nie wyrośliśmy, i traumy nie mamy. Za to dzieciaki i wnuki wiedzą jak sie należy w lesie zachować a po naszym w nim pobycie nikt śladów nie znajdzie. Ot i cały komentarz do tych idiotycznych pomysłów. Poza tym wara politykom i innym domo rosłm kretyński pedagogom od naszych dzieci. Zostawcie rodzicom ich wychowanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dosc kompleksowa historia. "Zagrozenie" dzieci zwiazane z zwiazane z ich "normalnym" - codziennym pobytem w przestrzeni wiejskiej , obecnoscia przy niektorych formach uzytkowania przyrody - polowaniem, wedkowaniem jest sztuczna "konstrukcja" o charakterze chwytu socjotechnicznego. Na uzytek "publiczki" wyeksponowano wlasnie lowiectwo zestawiajac dobro dziecka i jego psychiki ze starannie "wyizolowanym" zabijaniem zwierzat, krwia i cierpieniem zeby wywolac pozadane skojarzenia i emocje. Z racjonalnym podejsciem to nie ma nic do czynienia tak samo z jakimis weryfikowalnymi przeslankami. Ale - jak widac - funkcjonuje - dzieki zaangazowaniu animatorow tego cyrku i "pozytecznych idiotek i idiotow" formulujacych z pozycji medialnych, badz naukowych "moralnych autorytetow" subiektywne opinie.
    Zasadniczy problem polega chyba na tym - jak reagowac na tego typu czytelna manipulacje ?. Ona dziala rowniez dzieki bezradnosci, uleglosci wobec tej bezczelnej w gruncie rzeczy socjotechniki..
    Funkcjonuje zasdniczo wlasnie dzieki staraniu sie o "polityczna poprawnosc" - moze tez przez brak wyobrazni i obojetnosc u niektorych.

    Nie wiadomo jak ta historia sie skonczy, jednak ze stanu na dzien dzisiejszy wypada sobie szczerze powiedziec, ze jesli w regulacjach prawnych pojawia sie irracjonalne ograniczenia dotyczace TYLKO
    przestrzeni zwanej polowaniem i TYLKO dzieci/rodzicow mysliwych - wyrwane z jakiegosz szerszego
    kontekstu to nie bedzie WYLACZNIE kwestia skutecznego lobbingu prowadzonego przez garstke
    animatorow przedstawienia oraz ZAKAZU obecnosci maloletnich na polowaniu czy przy "pozyskaniu".
    To bedzie TEZ wyraz tego ze PZL de facto POZBYL sie mlodziezy i dzieci......
    W efekcie na polu "bitwy" czyli w lesie zostaje nadety ale samotny dziadek w udekorowanym jak choinka stroju organizacyjnym, do ktorego - jak do pedofila - dziecku nie wolno sie zblizyc na odleglosc mniejsza niz 100 metrow. Szczegolnie gdy ma na dubeltowke na ramieniu. I niezaleznie od tego czy chodzi o wlasnego wnuczka czy cudzego.....
    pozdr
    daka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnie o to chodzi aby ten owy dziadek powoli sobie "zniknął" nie przekazując tej bezsensownej tradycji młodym pokoleniom, ograniczy to populację myśliwych buców do normalnych rozmiarów:)

      Usuń
  3. Taki działacz PZŁ jest do odwołania. Bierze pieniądze za reprezentowanie interesów myśliwych, a tych interesów nie reprezentuje. Wiec bierze pieniądze, na które nie zarabia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Taki działacz PZŁ jest do odwołania. Bierze pieniądze za reprezentowanie interesów myśliwych, a tych interesów nie reprezentuje. Wiec bierze pieniądze, na które nie zarabia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Taki działacz PZŁ jest do odwołania. Bierze pieniądze za reprezentowanie interesów myśliwych, a tych interesów nie reprezentuje. Wiec bierze pieniądze, na które nie zarabia.

    OdpowiedzUsuń
  6. "Dzieci należy uczyć polować. Po to, abyśmy mieli normalne, zdrowe i silne pokolenia młodzieży, które wyrosną na świadomych obywateli."

    bzdura jakich mało.. niech sobie Pan wyobrazi 90% dzieci ochoczo próbujących nauczyć się polować - zamiast rzeźni trzeba by jakieś ogromne połacie lasu zaadoptować (wybiegi porobić jakieś taśmowo czy cuś) i tam uczyć owe dzieci polować. Niech Pan sobie policzy ile ich jest a ilu jest obecnie myśliwych...przecież gdyby każdy młody polować zechciał (aby być normalnym, zdrowym i silnym) trzeba by granice poszerzyć i to znacznie...a braci mniejszych (tych dzikich - zdrowych silnych) zabrakło by w kilka lat, chyba, że limit by zawężyć i każdy adept mógłby 0,002 sztuki na rok pozyskać - tyko nauka z tego mierna :)

    a tu trochę o tych zdrowych i silnych :)

    http://veganworkout.org.pl/category/sportowcy/

    świat dla buców naprawdę się zmienia... bo polowanie dzisiaj w większości jest zbędne:)

    z pozdrowieniami dla Buców maści wszelakiej....

    OdpowiedzUsuń